Na "Dead Set" natrafiłem zupełnie przypadkowo, gdy napadł mnie szał szukania filmów o Zombie. Podszedłem do tej produkcji nieco sceptycznie, jednakże żeby już nie trzymać Was w jakże wielkim napięciu, czy dobrze zrobiłem wyszperawszy to, zaznaczę na wstępie i to wersalikami: BYŁO WARTO.
"Dead Set", w polskim tłumaczeniu "W domu zombie" to mini - produkcja ( naprawdę mini; całość zawiera się w 5 odcinkach, które trwają razem tylko nieco ponad 2 godziny), którą wyprodukowano w 2008 roku, w ojczyźnie Shakspere'a i Rooneya. Fabuła i wydarzenia są oczywiste: kolejni ludzie łapią "zombijną" infekcję i zamieniają się w śmierdzące i wręcz kurewsko ( bo ile można wpieprzać?) głodne Żywe Trupy. Co do samych Zombiaków, mamy tu ich wersję hard, której boję się w przypadku prawdziwej apokalipsy: to nie są znane chociażby z " The Walking Dead" szwendacze, to są prawdziwi biegacze! Są szybkie i mogą z łatwością dogonić ludzi szybkim i przy ich braku pulsu, zadziwiająco żwawym biegiem. Ciężki przeciwnik, nie ma co. Tak ciężki, że wyżyna prawie wszystkich ludzi, a jeden z ostatnich bastionów ludzkości (uwielbiam ten zwrot) znajduje się w domu Wielkiego Brata, czyli popularnym "Big Brotherze". Bohaterami serialu są ludzie uczestniczący w tym programie ludzie, więc w niektórych przypadkach średnio ogarniający świat (beka z nich). Co do klimatu serialu - jest boski. Oglądajcie go tylko w ciemnościach i ze słuchawkami, obowiązkowo! Największe wrażenie wywarł na mnie ostatni odcinek, wgniótł w fotel. Fatalizm sytuacji niemalże wylewał się z ekranu i było wiadomo, że dobre zakończenie nie jest możliwe, a jako że nie przepadam za happy endami, zaliczam to zdecydowanie na plus. Co więcej, główna bohaterka także powinna skłonić Was ( a przynajmniej męską część) do obejrzenia "Dead Set", bo ma słodki głos, akcent i cała jest słodka i ładnie ubija Zombiaki <3
OCENA: 8+/10
Trailer na zachęcenie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz