poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Król George vol.2



Nadszedł czas na kontynuację opowieści o Panu Romero! ; ) Dla przypomnienia - skończyliśmy na "Świcie żywych trupów", czas więc na:






"Dzień żywych trupów", produkcję która wyszła na świat w 1985 roku, będąc zwieńczeniem trylogii o Zombie, które atakują o różnych porach dnia. Co o filmie? Wzbudził on dość mieszane uczucia wśród widzów oraz krytyków - ci drudzy nie przyjęli zbyt ciepło tego filmu. Szczerze mówiąc, zaskoczyły mnie te opinie, gdyż moim zdaniem jest to zgrabne zakończenie historii, dodatkowo zawierające to co lubię: "Ostatni Bastion Ludzkości" (fajnie byłoby kiedyś do niego należeć ;) ). Nie będę Wam zdradzał fabuły, sami zobaczcie jaki los spotkał ostatnich żywych ludzi, dodam tylko na zachętę, że był to najkrwawszy film o Zombie jaki wtedy się ukazał!

Król przyzwyczaił nas do tego, że trzeba naprawdę długo czekać na jego filmy - niespodzianki nie było i w tym przypadku, gdyż Romero chwycił za kamerę dopiero po 20 latach, tworząc "Ziemię żywych trupów", w roku 2005.

Nie ma już żadnej nadziei dla ludzkości - cały świat został opanowany przez Zombie(które nie są bezmyślnymi trupami, potrafią się komunikować), a garstka która ocalała, chroni się w niewielkich, odgrodzonych od świata miasteczkach, które wyglądem przypominają slumsy. Niektórzy z nich osadzili się nawet w luksusowych apartamentowcach i żyją jak gdyby nigdy nic, nie przejmując się losem innych. Jak zapewne się domyślacie sielanka nie trwa długo ; ) Film mimo niezłej obsady: m.in. Denis Hopper, John Leguizamo, osobiście mnie nie porwał i uważam go za gorszą produkcję niż wydany mniej więcej w podobnym czasie remake "Świtu żywych trupów" w reżyserii Zacka Snydera.

O kolejnych filmach Romero w kolejnej części, która już niebawem! ; )

wtorek, 24 kwietnia 2012

Król George



George Romero – król Zombie. Tak najkrócej można podsumować tę kultową już postać. To właśnie on jako pierwszy użył wizerunku Zombie jako żywych trupów, umarłych powracających z zaświatów, aby zjeść mózgi pozostałych żywych ludzi. A jak zaczęła się wspaniała historia tego obecnie już 71 – latka?
Romero przygodę z kamerą rozpoczął już wieku 14 lat. Była to wprawdzie kamera amatorska, bo domowa, jednakże dzięki niej na świat wyszedł film krótkometrażowy pt. “The Man from the Meteor”. Co ciekawe, podczas nagrywania filmu młody reżyser został zatrzymany przez policję, z powodu sceny, w której płonąca kukła zrzucana jest z dachu budynku.
Na kolejne dzieło George'a I zarazem jego pierwszy profesjonalny film przyszło czekać aż 14 lat. Czyli pierwszy obraz z Zombiakami Romero zrobił w wieku 28 lat, co jest dla mnie faktem pocieszającym – mam na to jeszcze 8 lat ; ). W roku 1968 do kin zawitała “Noc żywych trupów”. Obraz, który zrewolucjonizował gatunek horrorów. Film obowiązkowy dla fanów, dla reszty może niekoniecznie – nie oszukujmy się, ale efekty są dość prymitywne, ale przecież to był rok 68'. W skrócie – chodzi o promieniowanie, które zostało spowodowane wybuchem amerykańskiej rakiety w kosmosie, przez co potomkowie Jankesów wstają z grobu. Warto go zobaczyć, gdyż to nie tylko wyjadanie mózgów I rzeźnia, ale również ukryte aluzje polityczne, społeczne. Bohaterem głownym był czarnoskóry mężczyzna, co w tamtych pełnych rasizmu czasach było nie do pomyślenia.

                                                         
W 1978 roku powstała natomiast kontynuacja “Nocy...” , czyli “Świt żywych trupów”. Pierwszy film o Zombie, który osiągnął ogromny sukces komercyjny – zarobił aż 40 milionów dolarów, co na tamte czasy było sumą horrendalną. Jeżeli chodzi o fabułę – Zombie zaczynają opanowywać świat, a 4 osób – 2 policjanów I małżeńska para dziennikarzy barykadują się w centrum handlowym. To dzieło doskonale prezentuje to, co dzieje się z ludźmi kiedy stają przed sytuacją zmiany całego porządku świata, gdzie nie ma żadnych zasad ani praw.
Po "Świcie..." George znowu zrobił sobie przerwę i na jego naprawdę dobry film o Zombie przyszło nam czekać do 2005 roku, ale o tym kiedy indziej. ; )
CDN.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Dead Set



Na "Dead Set" natrafiłem zupełnie przypadkowo, gdy napadł mnie szał szukania filmów o Zombie. Podszedłem do tej produkcji nieco sceptycznie, jednakże żeby już nie trzymać Was w jakże wielkim napięciu, czy dobrze zrobiłem wyszperawszy to, zaznaczę na wstępie i to wersalikami: BYŁO WARTO.

"Dead Set", w polskim tłumaczeniu "W domu zombie" to  mini - produkcja ( naprawdę mini; całość zawiera się w 5 odcinkach, które trwają razem tylko nieco ponad 2 godziny), którą wyprodukowano w 2008 roku, w ojczyźnie Shakspere'a i Rooneya. Fabuła i wydarzenia są oczywiste: kolejni ludzie łapią "zombijną" infekcję i zamieniają się w śmierdzące i wręcz kurewsko ( bo ile można wpieprzać?) głodne Żywe Trupy. Co do samych Zombiaków, mamy tu ich wersję hard, której boję się w przypadku prawdziwej apokalipsy: to nie są znane chociażby z " The Walking Dead" szwendacze, to są prawdziwi biegacze! Są szybkie i mogą z łatwością dogonić ludzi szybkim i przy ich braku pulsu, zadziwiająco żwawym biegiem. Ciężki przeciwnik, nie ma co. Tak ciężki, że wyżyna prawie wszystkich ludzi, a jeden z ostatnich bastionów ludzkości (uwielbiam ten zwrot) znajduje się w domu Wielkiego Brata, czyli popularnym "Big Brotherze". Bohaterami serialu są ludzie uczestniczący w tym programie ludzie, więc w niektórych przypadkach średnio ogarniający świat (beka z nich). Co do klimatu serialu - jest boski. Oglądajcie go tylko w ciemnościach i ze słuchawkami, obowiązkowo! Największe wrażenie wywarł na mnie ostatni odcinek, wgniótł w fotel. Fatalizm sytuacji niemalże wylewał się z ekranu i było wiadomo, że dobre zakończenie nie jest możliwe, a jako że nie przepadam za happy endami, zaliczam to zdecydowanie na plus. Co więcej, główna bohaterka także powinna skłonić Was ( a przynajmniej męską część) do obejrzenia "Dead Set", bo ma słodki głos, akcent i cała jest słodka i ładnie ubija Zombiaki <3

OCENA: 8+/10

Trailer na zachęcenie:

sobota, 21 kwietnia 2012

Już od wczoraj w kinach prawdziwa gratka dla fanów postaci o niezbyt świeżym wyglądzie ( i zapachu) - REC 3 oficjalnie zawitał do naszego kraju. Jest to prequel całej historii, wydarzenia odbywają się więc wcześniej niż w sławetnej kamienicy z "jedynki". Obadajcie trailer, wygląda całkiem zacnie:



Pozostaje więc tylko "ustawka" z ładną dziewczyną i kierunek kino ; )


piątek, 20 kwietnia 2012

No i witam!

A więc zaczęło się. Oficjalne oczekiwanie na Apokalipsę Zombie (z szacunku i estymy jaką ich darzę, będę zawsze pisał "Zombie" używając wielkiej litery, "Apokalipsę zresztą też"). Oczywiście, mimo moich uczuć do Żywych Trupów, wolałbym jednak świat takim jaki jest obecnie. Jednakże jak już mówiłem paru osobom, jeżeli miałbym gwarancję tego, że moja rodzina i przyjaciele byliby bezpieczni, a ja mógłbym wpisać dobrze znany wszystkim "cziterom" godmode, nie miałbym nic przeciwko temu, ażeby akcja "Świtu żywych trupów" przeniosła się na realny świat. ;) Mam nadzieję, że wszyscy, którzy mają podobne nadzieje jak ja, dzięki temu blogowi jakoś umilą sobie ten długi czas oczekiwania. A teraz w 100 proc. serio - w mojej głowie kłębi się jakieś 1000 pomysłów na prowadzenie bloga, jego formuła będzie się zapewne ciągle zmieniać. Na pewno chciałbym, aby osoby również jarające się  trupopodobnymi klimatami jak ja, odnalazły tutaj coś dla siebie. Zaczynamy od Zombie, później może i przyjdzie czas na stricte apokaliptyczne klimaty rodem chociażby z "Fallouta". To tyle na teraz, mam nadzieję że będziecie ze mną ; ) Aa i gdy nadejdzie Apokalipsa, pamiętajcie - trzeba celować w głowę ; )